niedziela, 22 lutego 2015

12. Tydzień

Większość tego, co działo się w tym tygodniu, kręciła się wokół biegani i jedzenia. Więc nie wiem czy uda mi się napisać 280 słów bez lania wody :P

BIEGANIE
Przebiegłam 93 km. Trochę mniej niż przez ostatnie 2 tygodnie, ponieważ odpadły mi dwa treningi. Myślę, że na dobre mi to wyszło, bo miałam więcej czasu na odpoczynek. Dlatego też Achilles już nie dokucza, piszczele nie bolą tak bardzo. Śpię dosyć długo, bo koło 8-9h, ale staram się nie drzemać po południami, aczkolwiek nie jest tak łatwo. Przeważnie w okolicach 22 jestem już śpiąca. W czwartek zaliczyłam badania wydolnościowe na Polonii. Świetna okazja to był, by oddać się w ręce specjalistów, którzy wyjaśnią niektóre niewiadome i pozostałe znaki zapytania. Na początku nie byłam zadowolona z tej części, która się odbyła na bieżni, bo wydaje mi się, że mogłam trochę więcej dać z siebie. Ale szybko to uczucie minęło po popołudniowym treningu i pizzy wieczorem :P 

ĆWICZENIA
Na sali nie była. Ale przy okazji badań wydolnościowych dostałam rozpisane ćwiczenia wzmacniające. Zakupiłam gumę do ćwiczeń w Biedronce; jeszcze kilka technicznych aspektów (do czegoś ją trzeba przyczepić) i można zacząć ćwiczyć w domu (docelowo 3 razy w tygodniu)

SŁODYCZE
Staram faktycznie się je ograniczać i dosyć dobrze mi to wychodzi. Dyspensy udzielam sobie na ciasta przy okazji herbatki czy kawy u znajomych/rodziny. Kupnym słodyczom mówię NIE ;) No chyba że tictaci od czasu do czasu :P Staram się owocami zapełniać tą lukę. Myślę, że w tym tygodniu dosyć dobrze mi to wyszło i daję sobie 2/5 :D 
Ale żeby nie było tak różowo, od kilku dni jakieś problemy z trawieniem mam i średnio wiem co to jest i co z tym robić =/

CZYTANIE
Ani słowa :D Nie ciągnie mnie póki co.. bardziej podobało mi się oglądanie Superświnki na YouTube :P Wciągające! 

FRAN 

Nada

PRACA M
Zapewne uboższa o kasę, bogatsza o wpis warunkowy. Smutek, ale wszystko w swoim czasie :)

ODLICZANIE
27dni do półmaratonu
56dni do maratonu
67dni do ślubu

niedziela, 15 lutego 2015

W 11 ;)

Niestety mój humor nadal grobowo-trumienny jest. Nawet chyba bardziej niż tydzień temu. 

 BIEGANIE
Mogłabym stwierdzić, że lepiej mi się biegało niż tydzień temu. Cieszę się, z dodatnich temperatur i faktu, że śnieg w szybkim tempie znika z lasu. Na początku tygodnia byłam zmuszona większość treningów zrobić po chodniku. Moje buty to nie łyżwy i nie nadają się na to lodowisko w lesie. 
Ale dzisiaj i wczoraj miałam kryzys. Wczoraj źle się czułam (tu podejrzewam, że winne są słodycze, które pochłaniam w zastraszających ilościach, kiedy jestem w Słupsku). Ale dzisiaj to miałam wręcz wrażenie, że jestem zupełnie inną osobą. Taką, która nie przepada za bieganiem i nie jest w stanie przebiec 5km, mimo że ma w planie 25km do przebiegnięcia. Tak jakbym przez ostatnie 2 lata w ogóle nie biegała.. jakbym zaczynała po długiej przerwie.. i wcale tego nie lubiła.. Dziwne.. Ale jak już zaczęłam, to jakoś poleciało.

ĆWICZENIA
Standardowo na sali. Dwa obwody po 29x30''/30'' przerwy. Nic poza tym niestety.

SŁODYCZE
Dobrze się trzymałam w środku tygodnia. Na prawdę starałam się ograniczać do jednej słodkiej przyjemności dziennie. W Tłusty Czwartek zaliczyłam 3 pączki (jeden rano, dwa po treningu na sali), co, wydaje mi się, jest sukcesem jeśli chodzi o ten tłusto-słodki dzień. Ale weekend to porażka jakaś. Tutaj na wszystko mam ochotę.. i nie mam problemów z dostępnością, wszystkiego pełno jest. Nie muszę o 20:50 biec do sklepu, bo zawsze coś słodkiego w domu się znajdzie.. Eh.. ale kolejny 10-dniowy odwyk w Bydgoszczy ;)


CZYTANIE I MAGISTERKA (i FRANCUSKI tymczasowo zawieszony)
Nic a nic, należy mi się ukamienowanie... end of topic..


Czy liczę na jakąś poprawę?  Na chwilę obecną mój entuzjazm jest poniżej poziomu morza. Nie mam najmniejszej ochoty pracować nad żadną z tych dziedzin.. Marzą mi się tygodniowe wakacje od biegania, nie dlatego że mnie to nudzi, czy zmęczona jestem (chociaż bolące łydki dają o sobie znać), ale że zajmuje to sporo czasu wbrew pozorom. Szczególnie kiedy mam dwa treningi dziennie = 2x przebieranie, 2x bieganie, 2x rozciąganie, 2x mycie i 2x przebieranie się w normalne rzeczy + 2x posiłek regeneracyjny. To kawał czasu.. a treningi nie trwają 30min.. Nie żebym się żaliła, bo aż tak bardzo mi nie przeszkadza (zawsze to jakaś wymówka), ale doba mogłaby mieć kilka-kilkanaście godzin więcej.

Miłego następnego tygodnia życzę!

niedziela, 8 lutego 2015

T 10

(grobowy nastrój) Witam wszystkich po tym paskudnym, słonecznym dniu. Jeszcze rano mój entuzjazm pasował do warunków pogodowych na zewnątrz, ale niestety po południu zaliczyłam brutalne zderzenie z rzeczywistością.

BIEGANIE
Jestem MEGA niezadowolona z wyniku jaki dzisiaj osiągnęłam w biegu na 5km podczas bydgoskiego City Trail. Domyślam się, że dla niektórych to żadna tragedia, ale moja tendencja spadkowa z miesiąca na miesiąc katuje moją psychę. Zdaję sobie sprawę, że ja się przygotowuję do maratonu a nie do 5km, ale litości, żeby gorszy wynik mieć? ;( Więc zapewne odbędę jednodniową żałobę/depresję i od jutra się ogarnę. Poza tym następny test za miesiąc, więc wszystko jest możliwe. I oby tego śniegu na Dzień Kobiet już nie było!

Ale w tym tygodniu odniosłam inny osobisty sukces. Póki co od 1 lutego do dzisiaj (czyli w 8 dni :P) przebiegłam 128 km, czyli jeśli o mnie chodzi to sporo więcej niż dotychczas. Czasami mam serdecznie dosyć, ale już wolę te treningi niż te głupie "zawody" na 5km :/ Momentami zmęczona byłam, ale dwa treningi dziennie nie idą w parze z zajęciami na uczelni.. Ale na szczęście już mam przerwę od zajęć ;)

ĆWICZENIA
Jeden trening obwodowy. Nie wiem czy nie daję z siebie wszystkiego, czy jest on na krótki bądź jego intensywność jest na niska dla mnie - nic mnie nie boli. Nie żebym jakoś tęskniła za zakwasami, ale zawsze one były dla mnie wyznacznikiem, że coś mi to dało. Póki co najczęściej mięśnie mnie bolą od biegania, ale to nie są te klasyczne zakwasy, które powodują, że nie mogę wstać z kanapy..

SŁODYCZE
Podobnie jak tydzień temu 4/5 Pod koniec tygodnia wpadły pizze, czego sami nie planowaliśmy, one po prostu się zjawiły.. :P Ale te słodycze trzeba opanować!

CZYTANIE
W tym tygodniu lipa. Od poniedziałku do wczoraj przeczytałam może 10stron (dokończyłam wczoraj rozdział). Niestety bieganie sporo czasu mi zabiera i resztę czasu wolnego wolę spędzać z Ukochanym. Chciałabym wrócić do Dawida, ale kolejny punkt pewnie zabierze mi pokaźną ilość godzin z tygodnia (nie licząc biegania :P)

(FRANCUSKI) i MAGISTERKA
Ogłaszam, że francuski idzie w odstawkę, dopóki sytuacja z magisterką się nie unormuje. Na razie bez zmian. Od jutra intensywnie, bo czasu co raz mniej ;) Obym nie musiała szukać usprawiedliwień na przyszły  tydzień :P

I tak zleciał tydzień nr 10, chociaż mam wrażenie jakby to dwa tygodnie były.. Mam nadzieję, że przyszły trochę lżejszy będzie.

niedziela, 1 lutego 2015

Tydzień numer dziewięć

1 luty. Nowy miesiąc. 64 miesiące z Ukochanym, a za 3 miesiące z mężem :D I ktoś tu za 2 dni ma urodziny ;) (i to nie jestem ja ;)

BIEGANIE
(Niestety) wszystko w mojej głowie krąży wokół biegania... Jeden telefon w zeszłą niedzielę trochę zmienił mój punkt widzenia i za razem intensywność moich treningów. Nigdy nie pomyślałabym, że zrobię 100km w jeden tydzień..Oczywiście są osoby, które dla siebie samych bądź charytatywnie przebiegają maraton codziennie, ale ja do nich nie należałam i należeć nie będę (chyba że ktoś w nagrodę napisze za mnie pracę magisterską, to jestem w stanie się zgodzić :P) Końcówka dzisiejszych 25km, była ciężka i liczyłam na dzień wolnego jutro.. Ale sorry Pati.. chciałaś pomoc osoby z zewnątrz, to cierp teraz.... i zamiast mieć dzień wolny to pójdę na trening nie raz, a dwa razy ;) Why not :P Jeśli za tydzień posta nie będzie, znaczy że umarłam z przemęczenia.
Tak wygląda interpretacja mojej regeneracji ;)
I jak tu ograniczyć słodycze?


ĆWICZENIA
Tylko raz zaliczyłam trening obwodowy, ale ciężko cokolwiek wcisnąć między zaliczenia przed sesją, bieganie i Ukochanego. Zmieni się to, obiecuję!

SŁODYCZE
Dla niewtajemniczonych :P Moja ocena (np. 0/5 czy 3/5) tyczy się całego tygodnia i jest moją subiektywną oceną. 0 = zero (do tego chyba nigdy nie dojdzie:P) 5= w pip dużo. Ten tydzień zaliczam na 4. Ani się nie powstrzymywałam zbytnio, ale też nie rzucała się na słodycze jak szalona. Aczkolwiek czuję się, jakbym mogła codziennie jeść po kilka gałek lodów o smaku słonego karmelu od Sowy - swoją drogą bardzo lubię jeść lody zimą. Boję się odstawienia kompletnie słodyczy, bo mój organizm chyba za bardzo jest do nich przyzwyczajony i nie chciałabym żadnych strajków z jego strony: "Jeśli nie oddasz mi słodyczy to ja już dopilnuję, żebyś nie miała na nic sił i leżała w łóżku z gorączką!"

CZYTANIE
Tu się za bardzo nie przyłożyłam w tym tygodniu. Zaczęłam czytać Dawida, ale chyba po 3 czy 4 stronach przerwę zrobiłam. Wszystko za intensywne się wydaje i wolny czas trochę inaczej spędzam. Ale mam nadzieję, że od wtorku będę miała trochę więcej wolnego czasu i wtedy to nadrobię. Ale piątek, który był częściowo moim dniem na regenerację, spędziłam do godziny 20 w piżamie ^.^ i obejrzałam dwa filmy (a też rzadko się tego podejmuję).Gazu mięczaku gazu (Run Fatboy Run) i Magia w blasku księżyca (Magic in the Moonlight). Wszystko lekkie i odmóżdżające.

FRANCUSKI I MAGISTERKA 
No progress.. Sad but true.