środa, 7 grudnia 2011

Pokój

Postanowiłam pokazać Wam jak sobie póki co mieszkam. Wielu z Was mnie nie odwiedza i trudno się dziwić, komu chce się wydawać z 60zł :P Ale myślę, że dla lepszego zrozumienia co się u mnie dzieję, mogę przedstawić mój pokój :)
Tak to się prezentuje za dnia..
... a tak wieczorem :) Do tego...
... taki mam widok z okna. A teraz..
... idę pić miętę i pocić się nad rozdziałem :P

poniedziałek, 5 grudnia 2011

O bogowie!

W sumie źle nie wyszło:

* 3 część Wilkena skończona
* Służące skończone - chociaż to na dobre mi nie wyszło, bo przez to film mi się nie podobał.

Gorzej z Kubusiami, bo tych nie skończyłam, a nie chciałam kolejny raz oddawać książki po terminie do biblioteki. Mam taka przypadłość, jeszcze chyba nigdy nie oddałam przeczytanej książki przed dopuszczalnym terminem przetrzymania. Coś w tym jest, bo książki, które kupuję potrafią czekać na półce miesiącami (jeśli nie latami) na swoją kolej. W moim przypadku kupowanie książek to nie jest strata pieniędzy, bo też nie czytam ich na potęgę i taka lektura "wystarcza" na długo ;)

Zaczęłam męczyć Amerykańskich bogów. Nawet dobrze mi idzie, zważywszy że wczoraj wieczorem zaliczyłam 30str. = 1/2 tego, co przez ostatnie 2 miesiące przeczytałam (... wiem .. nie ma się czym chwalić :P). 1/6 książki za mną. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku ją skończę.

Poza tym jestem mistrzem w:
- zaczynaniu wielu rzeczy na raz i niekończeniu żadnej z nich (np. książki :D)
- nieuczeniu się na błędach (chociaż zawsze ambitnie mam zamiar zrobić "tym razem będzie inaczej")
- odkładaniu wszystkiego na ostatnią chwilę :) Chyba nie czułabym się sobą, jeśli bym wszystko zrobiła na początku i potem odpoczywała. Najpierw odpoczynek, potem praca ^^
...
Trzeba to zmienić.

czwartek, 27 października 2011

Heh

Tak to jest, jak się zaczyna 10 tys. książek i żadnej się nie kończy.

W trakcie czytania są "Amerykańscy bogowie". Dzisiaj zacznę 3 część "Wilkena", ponieważ bogów nie mam pod ręką. Do tego na mp3 męczę "Służące" i mam nadzieję, że skończę je zanim pójdę do kina. Jutro jeszcze zahaczam o bibliotekę w poszukiwaniu Kubusia Puchatka - do licencjatu, może coś ciekawego wywnioskuję.

Trochę ograniczony czas na to mam, ale myślę, że do końca listopada to wszystko skończę. ;)

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

The Host i inni

Dziwna sprawa jest, że jak mnie książka nie wciąga, to czytam ją tygodniami, ale ostatnie ok. 100str. (co się okazuje być 1/3 książki) pochłaniam jednego dnia.. Może to dlatego, że mam problemy z zaczynaniem (to się tyczy wszystkiego) i jak widzę metę to sprintem chcę dobiec jak najszybciej do końca.


Tak było z "Miastem złodziei". To dobra książka, warta polecenia, ale za nic nie mogłam się wkręcić w nią.. Ale Kola mnie rozbawiał i potem już jakoś leciało. Dla niego bym jeszcze raz tą książkę przeczytała. Problem miałam jeden.. mój mózg płatał mi figle.. Blond Kola pojawiał mi się jako brunet.. 


Ten sam problem trochę miałam czytając kolejną książkę, która czekała na swoją kolej 8 miesięcy - "Norwegian Wood" Murakamiego. Musiałam się wyjątkowo skupić, żeby w mojej głowie pojawiły się skośne ocza. Książka nie była porywająca, ale jednak miała coś w sobie, że przeczytałam ją w 2 dni (tak miała coś - szerokie marginesy =P).


Miałam już przygotowaną książkę do czytania. Nie ruszyłam jej od piątku, a że wczoraj wieczorem jeszcze leżała spakowana w walizce, musiałam poszukać czegoś innego na półce. I tak przyszła kolej na wielkie tomisko z małymi literkami (nie, to nie jest encyklopedia) - "Intruz". Przeczytałam wstęp i dwa rozdziały, bo tylko tyle dałam radę po północy po męczącym dniu. Kupiłam tą książkę zaraz po tym jak skończyłam ze Zmierzchem, czyli ponad 2 lata temu i do tej pory jej nie ruszyłam :P Jakoś specjalnie mnie do niej nie ciągnie.  Widziałam kilka opinii na temat tej książki. Są tacy, co dają 5 gwiazdek i tacy, którzy dają 1 gwiazdkę. Ciekawi mnie na ilu gwiazdkach ja skończę :) Póki co pogmatwana jest.. ale będę ciągnąć dalej :)


O Czym Mówię, Kiedy Mówię o Bieganiu  - Murakami HarukiPoza tym rekreacyjnie czytam na laptopie Murakamiego "O Czym Mówię, Kiedy Mówię o Bieganiu i do tego słucham audiobooka "Służące" Kathryn Stockett. Ale o tym innym razem :)

czwartek, 7 lipca 2011

"Duma i uprzedzenie i zombi"

Z opóźnieniem, ale książka zakończona dzisiaj o godz. 3:44 :)


Nie szło mi w ogóle na początku. Fakt, że od poprzedniej niedzieli (26.06) do czwartku (30.06) byłam w Bydgoszczy, dlatego nie mam pojęcia jak miałoby tam iść mi czytanie tak, żeby zdążyć do niedzieli. Poza tym czekając na Pita (który pisał egzamin) przeczytałam 20str. z bólem gardła i głowy + początkującym katarem i doszłam do wniosku, że sama historia mnie nudzi. No bo ile można.. fakt to było z 3 lata temu, ale obejrzałam nową ekranizację (2005), potem książkę przeczytałam i obejrzałam ten stary miniserial dla BBC z Colinem Firthem (1995). Chciałam po tych 20 czy 30 str. porzucić czytanie na kilka kolejnych lat, ale jednak pan Darcy mnie przy sobie zatrzymał. Kiedy to w połowie go niewiele było, czytałam jak najszybciej, żeby znowu się pojawił <zakochana> i wyszło, że drugą połowę książki w jeden dzień przeczytałam, kiedy to pierwsza ciągnęła się mi przez 1,5tygodnia. 


Zdecydowanie gdyby nie pan Darcy już dawno bym przestała czytać. W trakcie lektury doszłam do wniosku, że Mark Darcy z "Bridget Jones" ma wiele wspólnego z tym z "Dumy i uprzedzenia". Sam fakt, że Colin go gra xD Ale ta tajemniczość.. Aczkolwiek ten książkowy zapewne ma więcej wspólnego niż ten filmowy.. Może w najbliższym czasie sięgnę po Bridget jeszcze raz ;)

Same zombi nie powiem, żeby jakoś mnie zauroczyły, ale reakcja bohaterów na zombie to coś innego :D Proszę bardzo kilka cytatów:


‎"Elżbieta nie mogła opanować radości na widok płonących nieumarłych, którzy wrzeszczeli przerażająco, gdy ogień (którego bali się ponad wszystko) lizał im stopy, a potem obejmował całe ich rozkładające się ciała i zabierał z powrotem do piekła."


 "Widziałam, jak tuliła nieumarłych, przepraszała za odrąbanie im kończyn - nawet wtedy, gdy ostatkiem sił próbowali ją ugryźć." (o Jane)


"Później za tę ignorancję ukarałam się siedmioma nacięciami na przedramieniu." - emo Elżbieta


 "Nie przypominam sobie ani jednego sygnału, jaki mówiłby o uczuciu z którejkolwiek ze stron. Co prawda Lidia wycięła sobie sztyletem na brzuchu jego imię, ale złożyłam to na karb jej egzaltacji."


 "Nie przypominam sobie ani jednego sygnału, jaki mówiłby o uczuciu z którejkolwiek ze stron. Co prawda Lidia wycięła sobie sztyletem na brzuchu jego imię, ale złożyłam to na karb jej egzaltacji."


‎"A spodnie z taką godnością opinają to, co w nim najbardziej angielskiego" 

Póki co następna książka w kolejce to "Miasto złodziei" Benioffa. Mam nadzieję, że wciągnie mnie na tyle, że nie będę czytać tego przez kolejne 2 tygodnie :P


A dzisiaj się wybieram do biblioteki.


J.Austen i S. Grahame-Smith, Duma i uprzedzenie, G+J Gruner&Jahr, 2010, s.360

sobota, 25 czerwca 2011

Wilken II - mission accomplished

Zakończyłam ostatnią 1/3 książki. Bardziej mi się podobała od poprzedniej części i doszłam do wniosku, że smutno mi trochę, że muszę czekać do jesieni na następną. Nie żebym rozpaczała, tylko jakiś już czas siedzę w tej historii i teraz muszę wybrać jakąś inną, a niezbyt wiem, za którą miałabym się zabrać. 

Do "Catchera.." póki co nie wracam, może za jakiś czas. I chyba zostanie tak jak początkowo planowałam, następna w kolejce jest "Duma i uprzedzenie i zombie". Zabawna historia.. kupiłam książkę, nie przeczytałam jej a pożyczam jak proszą.. :( Never again :P 

Termin: 3.07  (bo od jutra mam lepsze rzeczy do roboty ;)

czwartek, 23 czerwca 2011

I połowa zaliczona

Pierwsza połowa za mną. Zaczyna się robić ciekawie :)


Korzystając z okazji, że rodziców i brata nie ma w domu, mam święty spokój i mogę sobie czytać :)


Mam 3dni + kilka godzin w samochodzie, chociaż mam nadzieję, że nie będzie potrzeby wykorzystywać tej rezerwy  :) Niedobrze mi się robi od zbyt długiego skupiania na czymś wzroku podczas jazdy.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

WOLVEN

Żeby nie było, że fatalna jestem i nic nie czytam (chociaż aktualnie tak jest, bo moim ulubionym zajęciem stało się spanie :), mogę się "pochwalić", że w końcu udało mi się coś skończyć. 

Nie wiem jak Wy, ale ja po przeczytaniu książki bardzo lubię czytać innych recenzje, nieważne czy książka mi się podobała czy nie (chociaż jeśli nie, to bardziej mnie interesi, czy innych wnerwiały te same rzeczy). I tak jak weszłam na goodreads.com już byłam w stanie się zgodzić z pierwszym komentarzem, który przeczytałam. Po okładce, która chyba przekonała Pita, żeby kupił tą książkę, można było się spodziewać, że to lekka książka napisana z humorem dla dzieci. Ale w w trakcie czytania, okazuję się, że bynajmniej taka nie jest.

"Wilken" pani Toft (lat 53 i się urodziła w Nowy Rok ;) to wg wydawnictwa "powieść przygodowa dla dzieci z elementami fantasy i thrillera", co dla mnie mija się z prawdą. Dla młodszych dzieci może być za ciężka, szczególnie, że na początku akcja powoli się rozkręca i dziecko może szybko się znudzić, zanim dojdzie do najlepszego. Prędzej to książka dla +12latków, ale nie mam zbytnio na kim jej przetestować ;) Poza tym "z elementami" to nieporozumienie, bo ta książka to jeden wielki thriller fantasy ;P

Wciągnęła mnie dość szybko i pewnie jakbym nie miała jakichś tam spotkań/zobowiązań (nie pamiętam jakich, ale pewnie takowe były) to bym w 3 dni ją skończyła, a tak to jakieś 6mi to zajęło. Ale to i tak lepiej niż "Catcher.." :P Teraz jestem w trakcie 2 części, która wydaję się nawet lepsza od poprzedniej, ale przez mój ostatni brak humoru na cokolwiek, w ogóle mi nie idzie czytanie :P Ale w niedzielę muszę je oddać, więc termin mnie goni. A na jesień 3 część :)


niedziela, 8 maja 2011

magiczne 22

Początki są ciężkie, to każdy akurat wie. Mój miał 22str. Niby nic, ale biorąc pod uwagę, że przed tym przeczytałam 66 stron, czyli teraz za jednym razem przeczytałam 1/3 tego, co przez kilka tygodni kilka miesięcy temu  (trochę matmy nie zaszkodzi, chociaż tu żadnych niewiadomych niema ;)

Dzisiaj pierwsza niedziela z cyklu "Jedyny dzień tygodnia ze słodyczami" i korzystając z okazji, poszłam po super taniego (99gr) i pysznego biedronkowego rożka. A że pogoda piękna była i stabilne ławeczki były zaraz obok sklepu, zabrałam ze sobą "Catcher'a". Muszę powiedzieć, że sytuacja w "parku" dość dobrze komponowała się z tą w książce. Pada kilka ciekawych słów: putrid, morons, dopey, dope, booze hound, crocked - a w "parku" sporo panów kryjących się po krzakach z piwem. Można ich poznać po dość głośnym bekaniu, po specyficznym zapachu wyczuwalnym, kiedy się obok nich przejdzie i sikaniu w biały dzień, zaraz przy ścieżce, gdzie co chwilę jeżdżą dzieci na rowerkach. 

Co do książki, pamiętam jak Julia powiedziała, że trochę się na niej zawiodła, że przecież to ten "Buszujący w zbożu", którego "trzeba" przeczytać raz w ciągu życia (przynajmniej lista BBC tak twierdzi). A mnie się podoba. Szczególnie główny bohater.. gdy co chwilę mówi, że coś/ktoś dla niego jest the most/best....he ever met/danced with etc. Uśmiecham się co chwilę, bo niektóre sytuacje są komiczne. 

Powoli dochodzę do połowy. Wiem, że to żaden wyczyn, ale zważywszy moją sytuację, to i tak dobrze ;P

Pozdrawiam

wtorek, 3 maja 2011

the Catcher..

To chyba na poważne... Chyba każdy przechodzi przez wielkie "boom" na coś, tak więc moje "boom" miało miejsce 6lat temu, kiedy byłam jeszcze szczeniakiem (bądź pod wpływem szczeniaków) i założyłam bloga. Jak większość blogów, był on o wszystkim i o niczym, ale wtedy to nie miało znaczenia. Za jednym razem można było poinformować znajomych o swoich poczynaniach danego dnia, unikając tym samym rozmów w kółko o tym samym. Chociaż patrząc na to z perspektywy, wydaje mi się  to żenujące, aczkolwiek wtedy bardzo mi się to podobało :)

Po co w ogóle ponownie wchodzę do tego bagna? Cóż, poszukuję hobby (chociaż wystarczająco bardzo interesuję się swoim zwierzakiem i mam parę innych nudnych rzeczy do roboty), na pewno nie dla zabicia czasu (a bardziej by go marnować, ale w jakiś produktywny sposób), ale głównie po to by czytać, bo to akurat średnio mi idzie.. a chciałabym w jakiś sposób się zmusić (chociaż powinnam do czegoś innego się zmuszać). Tak więc, ten blog jest dla mnie, nie dla Ciebie, więc jeśli masz lepsze rzeczy do roboty, a trafiłeś tu jedynie przypadkowo, lepiej opuść tę stronę :)

Po skończeniu (wreszcie) przygód Bilba, czas odkopać "Buszującego w zbożu", bo ambitnie go kupiłam po angielsku za ok. 24zł, a powinnam go skończyć czytać jakieś 4 miesiące temu. 1/3 "The Catcher in the Rye" mam za sobą, pora dokończyć resztę.

Jeśli komuś przyjdzie ochota mnie krytykować za jakiekolwiek błędy.. UWAGA! Żadna ze mnie humanistka! Urodziłam się umysłem ścisłym. Dziękuję.