Dzisiaj pierwsza niedziela z cyklu "Jedyny dzień tygodnia ze słodyczami" i korzystając z okazji, poszłam po super taniego (99gr) i pysznego biedronkowego rożka. A że pogoda piękna była i stabilne ławeczki były zaraz obok sklepu, zabrałam ze sobą "Catcher'a". Muszę powiedzieć, że sytuacja w "parku" dość dobrze komponowała się z tą w książce. Pada kilka ciekawych słów: putrid, morons, dopey, dope, booze hound, crocked - a w "parku" sporo panów kryjących się po krzakach z piwem. Można ich poznać po dość głośnym bekaniu, po specyficznym zapachu wyczuwalnym, kiedy się obok nich przejdzie i sikaniu w biały dzień, zaraz przy ścieżce, gdzie co chwilę jeżdżą dzieci na rowerkach.
Co do książki, pamiętam jak Julia powiedziała, że trochę się na niej zawiodła, że przecież to ten "Buszujący w zbożu", którego "trzeba" przeczytać raz w ciągu życia (przynajmniej lista BBC tak twierdzi). A mnie się podoba. Szczególnie główny bohater.. gdy co chwilę mówi, że coś/ktoś dla niego jest the most/best....he ever met/danced with etc. Uśmiecham się co chwilę, bo niektóre sytuacje są komiczne.
Powoli dochodzę do połowy. Wiem, że to żaden wyczyn, ale zważywszy moją sytuację, to i tak dobrze ;P
Pozdrawiam
Szkoda, że główny bohater jest tak mało wiarygodny:) ja z książki najbardziej chyba polubiłem siostrę Holdena:) A BBC tak twierdzi pewnie dlatego, że książka zainspirowała zabójcę Johna Lennona do popełnienia tego czynu (to całkiem ciekawa historia - koleś robił to co Holden z zamawianiem prostytutki i wymówieniem się bólem kręgosłupa włącznie). A co do panów z parku: noo to niestety taka specyfika tego miejsca. Są lepsze parki w okolicy:P
OdpowiedzUsuń