niedziela, 3 maja 2015

Wedding week :)

Halo halo, tutaj Pani Żona ;)

Czuję, że będzie jedno wielkie lanie wody, bo czas mnie trochę goni, a ktoś jeszcze chciałby skorzystać z komputera (nie tylko mnie gonią terminy ;). Ten tydzień, tak jak poprzedni, był dosyć intensywny. Kto by pomyślał, że przygotowania ślubne wymagają wyższej logistyki ;) Ale podsumowuję tydzień, a nie ślub.

BIEGANIE
No tu popisu nie było. Poprzedni tydzień zakończył się chorobą i ogólnie słyszałam teksty w stylu "Może daruj sobie to bieganie przed ślubem". Jak Ci ludzie mnie nie rozumieją :P Fajnie jest, jak ktoś jakieś sukcesy odnosi, ale nie zdaje sobie sprawy z faktu, że bez systematycznych treningów postępy są niewielkie (jeśli jakieś w ogóle są). Pobiegałam sobie w środę. Zaplanowałam na ten dzień spokojne wybieganie z 12 km. Moje nogi weryfikują moje plany i kolano koło 6km postanowiło się buntować. Na początku delikatne sygnały, których udawałam że nie "widzę". Niestety ból trzymał i był bardziej nieznośny i kończyło się przerwami co jakiś kilometr. Wyszło jednak 11 km i to było wszystko na ten tydzień. Od czwartku do dzisiaj wszystko kręciło się wokół ślubu i nie było gdzie wcisnąć biegania. Z resztą nie chciałam kombinować, kiedy w perspektywie miałam jakieś 10h w obcasach w dzień ślubu ;) Nikt nie chce rozwalać kolan na dzień przed tak wielkim wydarzeniem.

ĆWICZENIA
Tutaj zdecydowanie powrót będzie w tym tygodniu. Jutro rano dzień ważenia będzie. Ile przybyło po tej wielkiej wyżerce? ^.^ Myślę, że jeśli nie będę ćwiczyć, to w przyszłości będę w tym miejscu relacjonować postępy z gry w tenisa, jeśli do niej w ogóle dojdzie :P

SŁODYCZE
E tam, kto by się tym przejmował. Dzisiaj przełomowe odkrycie. Nie działają na mnie żadne plakaty, które są porozwieszane po mieście. Wystarczy opinia jednej osoby, że jakieś miejsce warto odwiedzić i czegoś spróbować. Jeśli ta osoba do tego lubi lody o smaku słonego karmelu w Sowie, to może zdecydowanie jej zaufać ;) Chodzi o Krówki Usteckie - niebo w gębie. Zapasy uzupełnione, mam nadzieję, że chociaż na tydzień wystarczy ;) 6 różnych smaków to jest jakiś kosmos. Wcześniej chyba żadnych innych nie jadłam poza klasycznymi. Moimi ulubieńcami są od tej pory z sezamem i z kawą :D

CZYTANIE
Na razie jedynie rośnie kolekcja książek do przeczytania ;)

FRAN I MGR
<szum wiatru>

Jeśli będę miała chwilę, to może coś o ślubie napiszę (ale mam nadzieję, że jeśli napiszę, to nie będzie wymigiwanie się od pewnej czynności)

Miłego kolejnego tygodnia życzę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz